czekaj

9

Niedziela 5 września


Już od pierwszej pobudki w nowym miejscu i po zmianie klimatu,cykl dobowy mamy tak regularny jak nigdy dotąd. Pobudka jak zawsze ok. 7:30. Po pertraktacjach z Bartkiem (syn) decydujemy się jechać we trójkę. Junior chce niedzielne przedpołudnie spędzić na plaży a nie w drodze do Sudaku. Jego wybór a ja nie będę na siłę chłopaka uszczęśliwiał. Podejrzewam że emocje związane z pływaniem w Partenicie jeszcze go trzymają . Po śniadaniu wychodzę po samochód na awtostojankę a dziewczyny w tym czasie szykują się do podróży. Mimo że dzieli nas odległość jedynie 50 kilometrów to już wiem od Mariana że potrwa to blisko dwie godziny.

O 10:00 wsiadamy do Mondka i wyruszamy na najtrudniejszy szlak na Krymie. Tak właśnie,bo najtrudniejsze trasy są właśnie na wschód od Ałuszty. Próbkę tego mieliśmy jadąc do Rybacze. Po raz kolejny ukraińscy przyjaciele przypominają mi o zjazdach na biegu i oszczędzaniu hamulców.

Pierwszą górę pokonujemy tuż po wyjechaniu z Rybacze. Niestety zakręty są naprawdę ciasne i często mają więcej jak 180°. Najgorzej jest kiedy na końcu zjazdu wchodzimy w zakręt który rozpoczyna podjazd,wtedy często trzeba redukować do II biegu a za zakrętem nie ma szans rozpędzić się żeby zmienić przełożenie na bieg wyższy. Rzeczywiście licznik kilometrów jakby stanął w miejscu,kolejne setki metrów ciągną się jak krew z nosa. Mimo trudów jest to na pewno bardzo dobra szkoła jazdy i doświadczenie nabyte teraz wykorzystam podczas kolejnych wakacji w tym cudownym zakątku. Muszę również zweryfikować swoje plany które powoli legną w gruzach. Jeżdżąc palcem po mapie w Google Maps miałem jedynie obraz z satelity-rzeczywistość trójwymiarowa bardzo surowo weryfikuje moje zamiary pokonywania odległości w czasie podobnym jak w terenie płaskim. Średnia prędkość po przyjechaniu na miejsce wychodzi 25km/h. Nawigacja pokazuje rzeczy jakich do tej pory nie widziałem-jadąc wzdłuż morza wyświetlana jest wysokość kilku metrów n.p.m. po to żeby po pokonaniu kilku zakrętów do góry zobaczyć na ekranie 600 czy 800 m n.p.m.

Sudak-Rybacze

Fragment drogi widzianej z satelity

Po niespełna dwóch godzinach mijamy tablicę Sudak. Miasto znacznie większe od Rybacze co w moich oczach dyskwalifikuje je jako potencjalne miejsce przyszłej „Kwatery Głównej”. Z wielkim napięciem wypatruję twierdzy górującej nad miastem,ale dopiero po kilku przystankach z zapytaniem o nią udaje nam się dotrzeć do parkingu przed nią. Widok już zza murów robi wrażenie. Po wyjściu z samochodu podchodzimy do autobusu na polskich tablicach który za jednym z zakrętów zjechał na pobocze i nas przepuścił. Wycieczka jest z Rzaszowa a panowie kierowcy bardzo rozmowni. Wymieniamy się kilkoma spostrzeżeniami na temat techniki jazdy i ruszamy pod bramę wejściową. Obok wejścia w kasie kupujemy bilety wstępu w cenie 30 hr od dorosłego i 15 dla córki-studentki. Turystów niestety wielu co skutecznie przeszkadza mi w robieniu zdjęć. Mimo września,dzień jest słoneczny a temperatura w cieniu wynosi 31°C.

Sudak-Twierdza genueńska

Wejście na teren Twierdzy

Mimo wysokiej temperatury pot się praktycznie nie pojawia nawet po wejściu na Kyz Kule. Powierzchnia jaką zajmuje twierdza i mury robią na nas wielkie wrażenie. Podążamy za polską wycieczką dowiadując się ciekawych rzeczy o Twierdzy wybudowanej w tym urokliwym miejscu przez Genueńczyków.

Twierdza genueńska

Południowa część Twierdzy z Pałacem Konsula po lewej i szczytem Kyz Kule po prawej

Baszta Dziewicza-Sudak

Córka Ania a w tle plaża i zatoka w Sudaku

Moje drogi z dziewczynami się rozchodzą zaraz po wyjściu z Pałacu konsula-one schodzą odpocząć ja natomiast ruszam na szczyt Kyz Kule na którym się znajduje najwyżej położona Baszta Dziewicza a właściwie jej ruiny. Wejście nie jest może najtrudniejsze ale trzeba uważać bo powierzchnia skały jest tak gładka że nie trudno o utratę przyczepności. Wielu turystów ostatni odcinek pokonuje na boso bardziej wierząc swoim stopom jak podeszwom markowych butów. Moje Adidasy dają jednak radę i nie mam powodów żeby stracić do nich zaufanie. Widoki ze szczytu są cudowne-przepiękny lazur morza oświetlony promieniami południowego słońca,urwisko które sięga brzegu a na prawo panorama miasta i widok plaży w dole. Na skałach wygrzewają się drobne jaszczurki które spłoszone momentalnie umykają w szczeliny. Widok na wschód to zarys Nowego Świata-jestem zauroczony tymi obrazami jakie rejestruje mój aparat i moje oczy. W dole widać wejście na teren Twierdzy ale z tej odległości ludzie są tacy malutcy że nawet nie próbuję odnaleźć wzrokiem Ewy i Ani.

Sudak-Twierdza genueńska

Zamek Konsula a w tle ruiny Baszty dziewiczej

Baszta Dziewicza-Sudak

Widok z góry na Nowy Świat

Po godzinie spotykamy się na dole ale dziewczyny są na tyle zmęczone że rezygnujemy z wycieczki do Nowego Świata. A więc do domu znów przez te wszystkie drogowe zakrętasy.

Wyjazd z Sudaku idzie o wiele łatwiej jak wjazd i po kilku minutach wyjeżdżamy z miasta. Po drodze kilka przystanków żeby podziwiać widoki górskie na północy i morskie na południu. Podczas jednego z przystanków serwuję dziewczynom dużą dawkę adrenaliny i podjeżdżam Mondkiem na skraj urwiska. Wrażenia niesamowite a żona i córka nawet nie myślą wyjść z samochodu.

Baszta Dziewicza-Sudak

Po szczęśliwym powrocie z pełnej wrażeń wyprawie na wschód udajemy się na smaczny obiad a po poobiedniej sjeście udajemy się na plażę wykorzystać popołudniowe łagodne słońce i ciepłą wodę do celów rekreacyjnych. Jest to jeden z ostatnich pobytów na plaży gdyż podjęliśmy decyzję o wyjeździe w środę. Rodzina planuje jeszcze dwa dni pobyć z przyjaciółmi we Lwowie a przy okazji porobić zakupy.

<<    <Back    Next>   >>