>
czekaj
3

Wtorek 31 sierpnia  7:50

Na początku wioski dzwonię do Wiktora z pytaniem jak do jego posiadłości dojechać i tu miłe zaskoczenie-dość poprawnie po polsku dostaję niezbędne informacje. Na głównej ulicy Facet ok 53 lat z pokaźnym brzuszkiem na widok Mondeo z polską rejestracją wymachuje rękoma-to na pewno on-myślę sobie i okazuje się ze tak. Podjeżdżamy na

kwaterę i wypakowujemy cały bagaż a po wszystkim Wiktor zabiera mnie na Awtostojankę za 15hr/dobę.

W międzyczasie Wiktor załatwia mechanika do którego niezwłocznie jedziemy bo zależy mi na tym,żeby problem wahacza nie zdominował mojego pobytu nad Morzem Czarnym. Mechanik umawia nas na kolejny dzień i podaje przybliżona kwotę naprawy 300 hr. Wiktorowi nie za bardzo się widzi ta kwota;jedziemy więc do Małorieczenskoje gdzie mieszka wspólny znajomy Wałodii i Wiktora-Oleg Muchin. Już samo nazwisko budzi moje podejrzenia i słusznie bo Muchin to Kacap lub Moskal jak kto woli. Miałem okazję poznać człowieka kiedyś w Polsce więc zaufałem mu odnośnie tego,że nazajutrz zorganizuje naprawę na swoim podwórku. Tak więc wracamy umówieni do Rybacze. Po wejściu do pokoju (po raz pierwszy od przyjazdu) widzę że dziewczyny poddały się zmęczeniu i śpią jak zabite. Bartek syn podobnie jak ja bardziej chce zanurzyć nogi w Morzu Czarnym jak tracić czas na sen. Przebieramy się w lekkie ciuszki i idziemy na plażę oddaloną od posesji Wiktora około 30-40 metrów. Pierwszy kontakt z morzem jest niesamowity bo nie dość że początek września to na dodatek woda słona jak diabli. Po godzinnym spacerze po plaży i rekonesansie po Rybacze w końcu dopada mnie zmęczenie a ja nawet nie myślę z nim walczyć. Kładę się na łóżko i nawet nie pamiętam kiedy zasypiam. Podobno spałem całe dwie godziny. W porze obiadowej idziemy do stołówki Wiktora zorientować się co do menu i cen. Ja biorę sobie risotto z małżami i krewetkami a reszta rodziny bardziej tradycyjne ukraińskie potrawy. Po zapłaceniu rachunku wszyscy z nostalgią wspominamy ceny z Oziernej :( Mamy jednak nadzieję że na mieście znajdziemy więcej za mniej. Pierwsze chwile na Krymie niestety były dla mnie męczące ze względu na obawy rodzinki czy nam starczy funduszy. Sprawę skwitowałem krótko-skoro Luba powiedziała że 10 000 hrywien spokojnie starczy to znaczy że starczy a poza tym mamy jeszcze koło ratunkowe w postaci polskiego tysiąca. Po obiadku i krótkiej sjeście w końcu całą familią udajemy się nad morze. Woda jest naprawdę ciepła ale.... no właśnie jak dla mnie za szybko robi się głęboko (po ok 8-10 metrach) ale przypominam sobie słowa Władka:

-Andrzej bo to jest prawdziwe morze a nie wasz Bałtyk w którym żeby popływać trzeba iść pod szwedzką granicę. Po kilku chwilach przyznaję rację tym słowom,bo imo tego że pływak ze mnie nie najlepszy radzę sobie pływając wzdłuż linii brzegowej na bezpiecznej głębokości.

Kolejna nowość to plaża kamienista. Wada? Zaleta? Dla mnie zaleta a to z kilku względów: darmowa i skuteczna akupresura,p wyjściu z wody i przejściu kilku metrów wystarczy potrząsnąć nogami żeby się pozbyć kamyczków. Dodam że oglądając wieczorem stopy byliśmy zaskoczeni że miały kolor pomarańczowo-różowy-pewnie za sprawą masażu po plaży.

Wieczorem rozliczam się z Wiktorem za mieszkanie żeby móc spokojnie rozplanować wydatki. Podobnie jak z Władkiem we Lwowie liczymy się po kursie średnim. Okazuje się jednak że kwota jaką podał Władek jest nieco wyższa. Akceptuję kwotę bo i tak cena jest atrakcyjna. Po rozliczeniach wracam do domku i telefonicznie zdaję relację do Lwowa;napominam o różnicy w cenie za kwaterę ale mówię że i tak nie jest wcale źle. Kilkanaście minut po rozmowie z Wałodzią i Lubą przychodzi do nas Wiktor i daje mi jakieś pieniądze-pytam więc jak mam to rozumieć. Okazuje się że Władek to facet z klasą i wynegocjował z Wiktorem wcześniej podane 250 hrywien za pokój. Ten fakt tylko utwierdził mnie w przekonaniu,że mam w jego osobie wielkiego przyjaciela.

Przed snem temat przewodni to oczywiście kasa. Po spacerze wiemy mniej więcej co ile kosztuje i że na obiady będziemy wydawać ok. 120-130 hr. Dyskutujemy również na temat zorganizowania sobie czasu podczas pobytu. Niestety moja koncepcja większej ilości wycieczek i zwiedzania musi zostać zweryfikowana przez resztę rodziny. Oni raczej chcą się byczyć i zalegać na plaży. Kompromis osiągamy na pułapie 2-3 wyjazdów. Po trudach podróży i pierwszych zachwytach morzem i górami sen zstępuje na mnie nawet nie wiem kiedy


rybacze

Główna ulica w Rybacze a zarazem droga przelotowa na trasie Ałuszta-Sudak


<<    <Back    Next>   >>