czekaj
5

Czwartek 2 września

Po burzy morze było lekko wzburzone więc po pobudce i szybkim śniadanku ruszyłem na sesję na plażę. Niewielka ilość ludzi sprzyjała spokojnemu kadrowaniu co dało satysfakcjonujące efekty.

Morze czarne Rybacze

Jako że wyjazd na wycieczkę był ustalony na godz.14:00 a po powrocie znad morza było jeszcze sporo czasu postanowiłem połazić po pobliskich górkach za Rybacze. Po kilku wskazówkach od przechodniów w końcu znalazłem ścieżkę która wiodła na szczyty. Po drodze mijałem ogródki i działki położone w takich miejscach że zwykłe auta tam nie miały prawa dojechać,za to UAZ-y docierały tu bez większego wysiłku. Mijałem starsze panie niosące z trudem kosze winogron czy inżyrów na targ w miasteczku. Po kilkudziesięciu minutach osiągnąłem najbliższy szczyt i rozpocząłem sesję zdjęciową. Widok w stronę wyższych partii gór był cudowny,po obrocie o 180° z kolei cudowny widok na Rybacze i niebiesko-zielonkawą toń Morza Czarnego. Nawet nie wiem kiedy minęły dwie godziny spędzone na podziwianiu i uwiecznianiu pięknych widoków w moim Samsungu.

góry krymskie

rybacze

Po powrocie do mieszkania szybka toaleta i na obiadek. W kolejnym Kafe-barze również były „stoły” przygotowane dla muzułmanów. Były to niskie stoliki,dywany i poduszki na podwyższeniu. Wielu konsumentów mimo,że nie byli studentami Koranu dal atrakcji zasiadali w tych miejscach i spożywali posiłku. Mimo bogatego zestawu potraw oferowanych w barach, ludzie rosyjsko- czy ukraińskojęzyczni zamawiali raczej skromne posiłki. Na talerzach królowała greczka (kasza gryczana) i chleb który jedli nawet do potraw z ziemniakami. Po pożywnym i smacznym obiadku już w pewnym sensie tradycyjnie poszliśmy na lody które o niebo lepsze były od Algidy czy innych marek dostępnych w Polsce. Zbliżała się czternasta wobec czego zaszedłem do pokoju po plecak foto i dołączyłem do rodzinki i innych współtowarzyszy wycieczki. Tuż przed 14-tą podjechał mikrobus (Mercedes Sprinter) i z wystawionym przez Katję biletami weszliśmy na pokład. Po drodze zabraliśmy kobietę z Małorieczenskoje a pani przewodniczka dołączyła do nas w Ałuszcie. W ciągu tych kilkunastu minut podróży z Rybacze zdążyłem poznajomić się z dwoma Ukraińcami z Kijowa. Podczas sympatycznej rozmowy dowiedziałem się że ojciec jednego z nich stacjonował w Polsce pod Warszawą. Przewodniczka wiedziała że na pokładzie są Polacy wobec czego przywitała się z nami serdecznie i opowiadając o miejscach obok których przejeżdżaliśmy starała się mówić wyraźnie. Zresztą co jakiś czas zadawała pytanie „Poliaki panimajut?” odpowiadałem więc z końca mikrobusu „Kanijeczna”. I tak nawet nie wiadomo kiedy dotarliśmy do pierwszego punktu naszej ekskursji czyli Nikitskiego Botaniczeskowo Sadu  dla spójności wycieczki i w razie zagubienia nasza grupa otrzymała nazwę Ałuszta Wostok. Na miejscu czekała na nas starsza pani która była pracownikiem i jednocześnie przewodnikiem po ogrodzie. Na szyi miała zawieszone urządzenie nagłaśniające i coś w rodzaju zestawu słuchawkowego. Zwiedzanie rozpoczęliśmy oczywiście przy budynku administracyjno-naukowym,pięknym basenie i pomniku założyciela. Przechodziliśmy obok kolejnych urzekających roślin które tu na Krymie po prostu rosły na otwartym powietrzu. Obowiązkowa sesja na tle lasku bambusowego i ruszamy dalej.

ogród botaniczny nikita

ogród botaniczny nikita

Pora roku nie była najbardziej odpowiednia do zwiedzania Rosarium więc ruszyliśmy dalej. Hibiskusy,pinie,lawenda,grążele...... aż dochodzimy do kolejnego miejsca w którym wiele osób urządziło sobie sesje. Mowa oczywiście o palmach. Było ich tu kilka rodzajów i kształtów,my upodobaliśmy sobie fotografie na tle palm bananowych. Po ok. 1,5 godzinie doszliśmy do końca wycieczki po ogrodzie. W tym momencie poczułem niedosyt-nie byliśmy ani przy sekwojach ani przy mamutowcach i co najgorsze ominęła mnie okazja użycia mojego Tamrona Macro w motylarium. Po rozmowie z paniami przewodniczkami dowiedziałem się że trudno dogodzić każdemu członkowi wycieczki. Teraz natomiast wiem że do Ogrodu botanicznego w Nikicie lepiej by było pojechać samemu. Mimo dodatkowej opłaty za wstęp do motylarium miałbym wielką przyjemność po fotografować różne egzotyczne gatunki tych pięknych owadów. Wędrówkę rozpoczęliśmy w parku górnym a skończyliśmy w dolnym przed bramą którego czekał na nas już Busik. Kolejny punkt programu to pokaz w delfinarium położonym nieopodal w Partenicie. Emocje i pobudzenie dosięgły Anię i Bartka (moje latorośle) przecież za kilkadziesiąt minut być może przeżyją przygodę swojego życia. Byłem im to winny z powodu wielu grzeszków jakie popełniłem w przeszłości jako ojciec. Przyszedł więc dzień zadośćuczynienia. Po dojechaniu do delfinarium mieliśmy jeszcze kilkanaście minut do rozpoczęcia pokazu,który poświęciliśmy na spacer. Partenit to Sanatorium-moloch, wielkie blokowiska wybudowane jeszcze za czasów Sojuza aż dziw bierze że ludzie przyjeżdżający wu na rekonwalescencję byli zmuszeni mieszkać np. na 12 piętrze.

Partenit

Partenit i budynki sanstoryjne


<<    <Back    Next>   >>