6
Do delfinarium wchodzimy 30 minut przed występem a to za sprawą podpowiedzi przewodniczki że miejsca biletów są nienumerowane i żeby wybrać dogodne miejsce po prostu trzeba wcześniej zająć miejsce. Na terenie delfinarium centralnym punktem jest oczywiście basen z cudownie lazurową wodą,wokół którego rozmieszczone są trybuny z krzesełkami. Ze względu na fotografowanie zajmujemy miejsca na samej górze które dodatkowo posiadają zadaszenie które w późniejszym czasie okaże się bardzo przydatne. Punktualnie o 18:00 rozpoczyna się pokaz,na arenę za basenem wychodzi prowadzący oraz piękne dziewczyny i przystojny chłopak-wszyscy ubrani w kombinezony z pianki co pozwala się domyślić że to oni będą figlować z delfinami. Po chwili do basenu wpływa 6 czarnomorskich delfinów- robią na nas wszystkich duże wrażenie bo przecież żadne z nas nie widziało na żywo tych inteligentnych ssaków. Pokaz jak pokaz nie budzi we mnie jakiegoś większego podniecenia ponieważ nigdy nie byłem zwolennikiem występów na arenie dzikich zwierząt i wykonywania przez nie nienaturalnych sztuczek. Ale całej reszcie widowni podobają się wyczyny waleni. Po jakimś czasie do występów dołączają kotiki (foki) poubierane w jakieś kolorowe kotyliony,kręcące kółkami hoola hop,piłkami itp. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać końca i dojścia do punktu programu którym jest-pływanie z delfinami moich dzieci. W pewnym momencie zaczyna padać przelotny deszczyk i dzięki temu że zajęliśmy miejsca pod dachem możemy czuć się wyróżnieni w stosunku do tych co lekko namokli. Na szczęście do końca występu deszczyk przestał padać. Po pokazie prowadzący informuje że istnieje możliwość fotografowania się z delfinami na podeście za 50 hr oraz pływania za 300 hr/5 minut. Byłem przygotowany na takie koszta więc spokojnie podszedłem do barierki i uiściłem zapłatę a dzieciaki przeszły do przebieralni celem założenia strojów kąpielowych. Co ciekawe-mimo że od barierki do podestu było kilka metrów poza nami nikt więcej nie zdecydował się na pływanie to mimo wszystko wystawiono mi bilet wstępu. Na początek dzieciaki dostały krótki instruktaż odnośnie obchodzenia się ze zwierzętami a w szczególności poproszono o niedotykanie ich oczu które są bardzo wrażliwe. Po wyposażeniu Ani i Bartka w kapoki rozpoczęło się poznawanie wzajemne delfinów i dzieci w basenie. Oczywiście przez cały czas mogłem wykonywać zdjęcia których wykonałem kilkadziesiąt. Pływanie miało dwie części: w pierwszej delfiny płynęły brzuchami do góry a dzieciaki trzymały je za płetwy boczne a w drugiej części płynęły trzymając się ich płetw grzbietowych. Czas minął bardzo szybko ale jak później powiedziała mi Ania-warto było i że jeszcze nie przeżyła takich emocji,mnie z kolei było miło ze mogłem spełnić marzenie swoich latorośli. Po przebraniu szybciutko podążyliśmy w stronę mikrobusu gdzie już cały skład Ałuszty Wostok na nas czekał. Mimo że poinformowałem przewodniczkę że mamy zamiar popływać,z grzeczności spytałem czy długo na nas czekali. Oczywiście kurtuazyjnie miła pani odpowiedziała-ależ skąd dopiero co się zebraliśmy. Humory mieliśmy coraz bardziej szampańskie i w trakcie ogólnej dyskusji padło hasło „okiej tak my wsie jedziem w Polszu”-nie pozostało mi nic innego jak zaprosić wszystkich do swojego dwu-pokojowego mieszkania :) Po sympatycznych i pełnych humoru rozmowach wyjechaliśmy do Jałty. Słońce zaczęło powoli ustępować na niebie miejsca nocy więc Zgodnie z programem Jałta miała być „wieczierna”. Niestety nie jestem zwolennikiem takich miejsc jak kurorty nadmorskie czy górskie a Jałta takowym właśnie jest. Wielka,bogata,pełna zachodu, rewii mody a jednocześnie próżna. Na nadbrzeżnej promenadzie królowały odpustowe kramy,bujane słoniki,samochodziki i samolociki. Na całej długości ulicy pełno ekskluzywnych sklepów,butików i galerii.
Jedno co mi się spodobało to lokalizacja Mc Donalds,był to przedwojenny budynek z epoki socrealizmu a nie szklany pawilon pokryty dachówką bitumiczną jakie znamy z Europy zachodniej. W przystani niezliczona ilość jachtów nad którymi w tle królował wielki kilkupiętrowy wycieczkowy statek oświetlony jak Las Vegas nocą. Roślinność na skwerach i ulicach jak najbardziej na tak-pinie,palmy,platany cyprysy czyli typowa roślinność śródziemnomorska. Według moich odczuć i wrażeń mogę powiedzieć tak-Jałta to typowy kurort dla ludzi z dużymi pieniędzmi którzy tu przyjeżdżają żeby je wydać w mniej lub bardziej sensowny sposób. Restauracje ,sklepy czy dyskoteki skutecznie nadmiar gotówki wyciągną od każdego który chciałby choć przez chwilę poczuć się jak światowiec. Ja dzięki bogu należę do tych którzy są w stanie wypocząć w ciszy,spokoju i niewielkim skupisku ludzkim czyli np. Rybacze ;) Droga powrotna do miasteczka..... no właśnie ciągle nie mogę zakwalifikować Rybacze....odbywała się w godzinach późno wieczornych i mimo kropiącego deszczu oraz jazdy po krętych górskich drogach krymskich miałem pełne zaufanie do naszego kierowcy. Wysiadającą w Ałuszcie przewodniczkę pożegnaliśmy radosnym „Żegnamy was Alleluja...”,oczywiście Rosjanie i Ukraińcy zostali zamurowani naszą polską reakcją podczas żegnania miłej pani. Skoro była wieczorna Jałta to mimo zmęczenia zrobiliśmy sobie spacer po wieczornym Rybacze. Po powrocie ok. godz. 00:00 udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. I tak minął poranek i dzień trzeci na Krymie
|